poniedziałek, 13 kwietnia 2015

"You are my heroine" part 1

Anglia. Tak daleko od domu.  Cóż…im dalej tym lepiej. Takie myśli krążyły po głowie tej młodej kobiety idącej ulicą z plecakiem  i walizką. Szła dość szybkim krokiem, widząc zbliżające się chmury. Nie lubiła moknąć, zresztą kto lubi?
Jej podeszwy rytmicznie stukały o chodnik, po którym szła. W końcu skręciła w prawo i jej oczom ukazał się duży budynek z kilkoma majestatycznymi wieżami. Zwróciła się w stronę budynku z przekrzywionym napisem „akademik”. Jej nowy dom.  Wchodząc wpadła przypadkiem na młodego mężczyznę. Miał bardzo jasne włosy i był wysoki.
- Przepraszam – rzuciła.
- Nic się nie stało – odpowiedział, uśmiechając się. – Jestem Dylan, miło mi – podał jej rękę.
- Amy. – uśmiechnęła się również, choć raczej tylko z grzeczności.
Amy wyminęła chłopaka  i udała się schodami na piętro. Wyciągnęła z plecaka klucz, który jakiś czas temu przysłano jej pocztą. Rozejrzała się w poszukiwaniu pokoju z numerem „215”. Minęła kilka korytarzy i w końcu je zobaczyła. Włożyła kluczyk i już miała otwierać, gdy drzwi się otwarły. Stała w nich niebieskowłosa  dziewczyna, uśmiechając się szeroko.
- Cześć – rzekła radośnie. – Będziesz moją współlokatorką?
- Wygląda na to, że tak – odparła Amy. – Jestem Amy Lee.
- A ja Sofia Smith.
Ku zaskoczeniu panny Lee, nowo poznana dziewczyna zamiast podać jej rękę rzuciła się jej na szyję. Cóż.. może to jakiś brytyjski zwyczaj -  pomyślała. Odwzajemniła krótko uścisk i się od niej odsunęła.
- Zajmuję łóżko po prawej! – zawołała niebieskowłosa i wybiegła na korytarz.
- W porządku – roześmiała się Amy.
Następnie weszła do środka i położyła swoją torbę na łóżku stojącym pod oknem. Rozpakowała się i postawiła na szafce nocnej zdjęcie. Uśmiechnęła się  do niego.  Chwilę później usłyszała pukanie do drzwi. Zanim zdążyła je otworzyć, do środka wszedł ciemnowłosy chłopak.
-Amy! – zawołał, biorąc dziewczynę w ramiona.
- Hej, kuzynie – uśmiechnęła się do niego Amelie. – Miło cię widzieć.
- A mi miło będzie, kiedy przyjdziesz wieczorem na małą imprezkę – rzekł, śmiejąc się.
- Pierwszy dzień studiów i już impreza? – zapytała śmiejąc się.
- Pewnie – odparł Charles. – Weź jakąś koleżankę. I spotykamy się o dziewiętnastej nad jeziorem.
Stanęła przed lustrem. Rozpuściła swoje długie, czarne włosy i założyła kwiecistą  sukienkę. Potem zrobiła sobie delikatny makijaż. I uśmiechając się do siebie, opuściła łazienkę.
- Gotowa? – skinęła głową Sofii.
-Jasne – odparła niebieskowłosa.
                Jezioro w mieście Oksford było niewielkie, ale za to dość głębokie i mocno zanieczyszczone. Kąpiele w nim były zakazane. Otaczając jezioro, wchodziło się do niedużego lasu. Kierując się w prawo, wychodziło się  z lasu na małą polankę. Tam właśnie trwała impreza.
Około dwunastu osób, z czego tylko Sofia, Charles i Dylan byli w miarę znani Amy. Pozostali byli od nich starsi. Część z nich tańczyła, część wstrzykiwała sobie coś w żyły, jeszcze inni kiwali się smętnie nad butelką wódki.
- Pobędę tu trochę i się zmywam – prychnęła Amy, siadając na wydeptanej trawie.
- Dlaczego? – zapytał Dylan, siadając obok niej.
- Ja tam zostaję – stwierdziła  Sofia, tarmosząc w dłoni butelkę piwa.
- Nie lubię takiego towarzystwa – odparła czarnowłosa.
Po chwili wstała i wzięła nieotwartą jeszcze puszkę piwa, stojącą obok jakiegoś śpiącego gościa.  Gdy wróciła, zobaczyła, że wszyscy są czymś zajęci.  Charles śpiewał „Chryzantemy złociste”, wyrażając swoje głęboko skryte emocje. Sofia właśnie całowała  się z Dylanem, który trzymał rękę pod jej spódnicą.
Amelie uśmiechnęła się tylko i oddaliła się w stronę lasu. Chciała pójść na krótki spacer.  Szła powolnym krokiem. W końcu oddaliła się na tyle, by nie słyszeć głosu imprezowiczów.  Zrobiło jej się chłodno, miała w końcu na sobie tylko cienką sukienkę. Wtedy gdzieś w oddali usłyszała grzmot.
Przestraszona zadrżała. Tylko nie burza…
I wtedy pojawił się On.

- Zgubiłaś się?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz